Witam wszystkich, którzy są ze mną, wszystkich którzy po cichutku zaglądają i wszystkich, którzy przyjdą tylko raz i nigdy nie wrócą. Cieszę się, że jesteście :)

Obserwują:

niedziela, 22 listopada 2015

Takie sobie rękodzielnicze przemyślenia

Witajcie :)
Cieszę się z obecności nowych obserwatorek: Jadwigę KrólAgnieszki Szafarz. Rozgośćcie się proszę.

W ciągu ostatniego tygodnia troszkę się zrobiło. Po pierwsze, moje sztandarowe aniołki na choinkę, które poleciały do mojej forumowej/ogrodowej koleżanki. Powiem Wam, że nieskromnie ucieszyłam się, że mając do dyspozycji całą masę wzorów aniołkowych, Bonia wybrała moje własne :) Do aniołeczków dołączyły dzwonki (również mój wzór) oraz gwiazdeczki. Gwiazdki z ogólnodostępnego wzoru internetowego, bo jest piękny i póki co, swojego równie pięknego pomysłu nie mam ;) A cała aniołkowa ferajna prezentowała się tak:


Danusia w komentarzach słusznie zauważyła, że gwiazdek nie ma. No nie załapały się do zdjęcia, ale były takie same jak w ubiegłym roku czyli 6 sztuk takich


I tym akcentem chyba rozpoczęłam przygotowania do świąt.
Jednak nie samymi świętami człowiek żyje, więc zrobiłam sobie również pudełeczko na szydełka (wreszcie). Przymierzyłam wszystkie moje serwetki jakie mam i żadna mnie nie usatysfakcjonowała. Już myślałam, że dam spokój i pudełeczko zostanie w stanie surowym. Nałożyłam bejcę i wyszlifowałam. Mahoniowe słoje przemówiły, postawiłam na prostotę.


W czasie gdy pudełeczko schło, do kompletu powstał listownik, który chyba listownikiem nie będzie.


Jeszcze nie ma przeznaczenia, na pewno się do czegoś przyda. Myślałam o zaadaptowaniu go jako przybornika do przypraw i nawet mi się ten pomysł podoba. Już się rozglądam za ładnym serwetnikiem i będzie komplet.

Dziękuję Wam  za wszystkie komentarze. Sprawiają mi wiele radości, czytam wszystkie, nawet te do postów z poprzednich lat. Tak, tak, takie też mi zostawiacie :)

To tyle na dziś, następny post będzie o wymiance jaką zrobiłyśmy sobie z Dusią :)

Pozdrawiam Was buziaki przesyłam :)


sobota, 14 listopada 2015

Czekoladowy motyl

Witam wszystkich bardzo serdecznie i póki co słonecznie. Witam również moją nową obserwatorkę Barbarę R. i zapraszam na dłużej :)

           Dziękuję Wam bardzo za tak miłe i liczne komentarze pod czekoladowymi poduszkami. Nie odpowiedziałam na wszystkie, ale wszystkie przeczytałam z uśmiechem na twarzy. Fajnie przeczytać, że są ludziki co czekolady nie lubią, a uwielbiają kożuchy z mleka, że moje kwadratowe czekoladki przywołały wspomnienie z domu rodzinnego i przeprowadziły kilkoro z Was do czasów dziecięcych w towarzystwie kochanych babć. A te osoby, które bez czekolady żyć by nie mogły, niech ją wcinają, bo to samo zdrowie i żadne MagneB6 tyle magnezu nam nie dostarczy co czekolada :) I czekam z ciekawością na brownie Reni, bo się przymierza do zrobienia, a skoro tak napisała, to czarne na białym jest i słowa dotrzymać trzeba :)

Zabawa trwa dalej... 


...a ja zupełnie nie miałam pomysłu na carvingową część. Przeglądałam na google zdjęcia ozdób czekoladowych... cóż... zapalałam miłością do motylków :) Pierwsza próba nie okazała się wirtuozerią carvingowej sztuki, ale jest, trzyma się i do motyla nawet trochę podobny. Oto on, czekoladowo gorzki, nieco przyciężki, ale myślę, że Stefcia miłośniczką czekolady gorzkiej jest i spałaszuje go w try-miga (jak mawiała moja babcia). 
Teraz sobie uświadomiłam, że żaby żywią się owadami :))) 



Osoby, które jeszcze nie wiedzą, zapraszam przy okazji na konkurs u Danutki. Jak robicie ozdoby z darów jesieni, pokażcie nam, jeszcze jest czas :)

Do następnego razu, pa :)




poniedziałek, 9 listopada 2015

Listopad pod Egidą Czekolady

Zebrałam się w sobie wreszcie i postanowiłam skończyć tego posta. Zaczęłam go pisać jakieś pięć dni temu, ale wirus krążący naokoło mojej głowy, nie dawał za wygraną. Mam nadzieję, że został pokonany :)

Kolejny miesiąc zdrowych kolorów na blogu u Danusi rozlał się czekoladową słodkością. Myślałam o różnych owocach i warzywach, ale o czekoladzie nie pomyślałam. Pewnie dlatego, że jestem jednym z nielicznych dziwolągów co czekolady nie lubią. Nie lubię nic co zrobione jest z kakao. Nawet jako dziecko wolałam samo mleko, a najbardziej jak było z kożuchem. Zresztą mleko i kożuch na mleku uwielbiam do tej pory. Oczywiście, jak coś zawiera niewielkie ilości mlecznej czekolady, to zjem, choć zdarza mi się np. odłupywać czekoladowe boczki z Mieszanki Krakowskiej :)
Kolor gorzkiej czekolady uważam za ciepły i przyjazny. Co prawda nie ubieram się w brązy, bo wyglądam w nich jak jajko na miękko, ale dodatki do domu jak najbardziej mogą się u mnie pojawić. Warunek jest jeden, musi to być kolor głęboki, czekoladowy bez żadnych burych i szarych domieszek.
Kiedyś kupiłam sobie całe opakowanie kordonka Kaja, właśnie dla tej głębi czekoladowej. Powstało wtedy kilka rzeczy. Niektóre pokazywałam na blogu już wcześniej, a  dziś pokażę zaległe dwie prace.
Komplet poszewek na poduszki dla mojej Mamy.


Praca zawiera 100% czekoladowego kolorku, bo to co pod spodem, to się nie liczy.
Poszewki zgłaszam na Czekoladowe Wyzwanie :)


Jeszcze cały czas się zastanawiam nad carvingową pracą, jak to zrobić, żeby nie trzeba było palców z czekolady oblizywać ;)

Pozdrawiam Was i do następnego :)